Od kilku dni Paweł Baraniak jest już zawodnikiem MKS-u Kluczbork. 24-letni pomocnik przymierzany był już kiedyś do naszej kadry, lecz dopiero teraz, ale tym razem bardzo szybko, znalazł uznanie sztabu szkoleniowego biało-niebieskiego drugoligowca.
Przychodzisz na Sportową nie tylko jako król strzelców Zawiszy Pajęczno, ale całej grupy łódzkiej 4. ligi.
Czy dorobek 30 goli uda się powtórzyć dwa poziomy rozgrywkowe wyżej?
– Nie wyznaczam sobie takiego konkretnego celu bramkowego, choć zrobię wszystko żeby zdobywać gole i żeby było ich jak najwięcej. W poprzednim klubie występowałem na typowej "dziewiątce", więc pozycja sprzyjała trafianiu do siatki.
Trener Andrzej Konwiński ma jednak dla ciebie zupełnie inne zadanie na boisku.
– Zgadza się. Trener ustawiał mnie będzie na bokach pomocy i już rozmawialiśmy na ten temat.
Twoja przygoda z piłką wygląda trochę dziwnie. Ktoś powie: co taki zawodnik jak ty robił w jakimś Pajęcznie? 30 bramek w sezonie, to taki "wciąg nosem" czwartoligowych rozgrywek.
– Znalazłem się w Zawiszy głównie z powodów rodzinnych, choć otrzymałem tam całkiem niezłe warunki do uprawiania futbolu. Zostałem też ojcem (córeczka Iga), więc postanowiłem zakotwiczyć trochę bliżej domu. Mieszkam w okolicach Wieruszowa, a do Pajęczna miałem raptem 40 kilometrów.
I co było dalej?
– Zadzwonił telefon z propozycją przyjazdu na przegląd zawodników w Kluczborku i przyjechałem.
To nie był pierwszy test przy Sportowej?
– Poprzednio byłem tutaj cztery albo pięć lat temu. Byłem wówczas młodzieżowcem i zawodnikiem Lecha Poznań. W grę wchodziło moje wypożyczenie. Nie byłem wtedy do końca w pełni sprawny, pojechałem z niewielką kontuzję i nie załapałem się.
Ale później było całkiem nieźle. Dominowały głównie kluby z 2 ligi.
– Z Chrobrym Głogów "zrobiłem" nawet awans do 1 ligi. Grałem też w Rakowie Częstochowa i Ruchu Zdzieszowice, więc można powiedzieć, że wracam na Opolszczyznę i już w pełnej przydatności do zespołu.
Czy MKS może stać się dla ciebie czymś przełomowym? Masz dopiero 24 lata, a to chyba idealny moment, żeby się "wybić"?
– Dokładnie do tego będę dążył. Zdecydowałem się "pójść wyżej" i piłkarsko ugrać jeszcze coś dla siebie. Bardzo chcę się pokazać i przede wszystkim grać systematycznie, a czas pokaże jak to się potoczy.
A "paka", którą szykuje aktualnie trener Konwiński pomoże ci w tym?
– W drużynie znam tylko Pawła Gieraka, jeszcze z czasów WKS-u Wieluń, ale to chyba nie ma większego znaczenia. Zostałem pozytywnie przyjęty przez porządnych ludzi. Tak to mogę określić i powinno być dobrze.
Czy rozmawialiście już o konkretnych celach na najbliższy sezon?
– Myślę, że na stawanie sobie konkretnych celów jest jeszcze za wcześnie. Kadra nie jest do końca zamknięta i nie wszystkie pozycje zostały obsadzone. Wiadomo, przyjdą kartki, kontuzje i dobrze mieć zmienników. Jeśli tak się stanie, to myślę, że dopiero wtedy będzie można rozmawiać o konkretach.
Czyli przeprowadzka do Kluczborka, czy może jednak łono rodziny?
– Będę dojeżdżał na treningi i na mecze. To mniej więcej taka sama odległość jak do Pajęczna, więc nie zapuszczę się na stałe w miasto.
Masz jakieś specjalne życzenia dla siebie i dla kluczborskich kibiców?
– Proszę ich, żeby przede wszystkim przychodzili na mecze i dopingowali nas, ale także w nas wierzyli.
Tworzy się ciekawa ekipa i myślę, że będzie to wszystko dobrze wyglądało i dobrze funkcjonowało. Będziemy robić wszystko, żeby być jak najwyżej w tabeli. (Rozmawiał Jacek Nałęcz)
Zdjęcie: Ten treningowy pojedynek z Adamem Orłowiczem Paweł Baraniak wygrał i zakończył strzałem.
fot. (http://mkskluczbork.pl/)