Wielka Sobota sprzyjała graniu w piłkę. Od początku przedświąteczne zawody toczone były w niezłym tempie, a i sytuacji podbramkowych nie brakowało. Zanim obie drużyn dały sobie po razie, bardzo dobrą okazję miał w 11 minucie Szymon Lewkot, którego uderzenie z 18 metrów pięknie obronił Konrad Skuza. Biało-niebiescy nie byli dłużni. 5 minut później po dośrodkowaniu z kornera piłkę z rąk wypuścił Piotr Zabielski, a leżący już Aleksander Jelonek minimalnie chybił obok lewego słupka.
Nasi chłopcy pierwszego gola stracili – można napisać – klasycznie. W 27 minucie prowadzący zawody Marcin Celejewski dopatrzył się faulu w polu karnym Huberta Krawczuna i kilka chwil później Mateusz Kluzek pewnie wykorzystał karnego, myląc rzucającego się w przeciwny róg Skuzę. Akcja, która przyniosła wyrównanie warta jest futbolowych podręczników. W środkowej strefie boiska główkę wygrał Kamil Nitkiewicz, piłkę przechwycił Paweł Krauz i kapitalnie dograł do wbiegającego w szesnastkę Dominika Lewandowskiego. Wolej naszego filigranowego pomocnika zahipnotyzował Zabielskiego i zmusił trybuny do bardzo głośnych oklasków.
Już pierwszy celny strzał po zmianie stron zatrzymał się w siatce. Najwyżej do dośrodkowania z rzutu rożnego wyskoczył Hubert Muszyński i za sprawą jego pewnego uderzenia głową, w 54 minucie goście wrócili na prowadzenie. Od tego momentu spotkanie jakby „siadło”, lecz w tej sennej trochę atmosferze… W 71 minucie na lewej stronie na solowy taniec zdecydował się Kamil Nykiel, który zwiódł obrońców i technicznym strzałem po ziemi odrobił wynik po raz drugi.
Mecz jakby wrócił na swoje tory. W minucie 75 z dystansu huknął Norbert Jaszczak, na tyle mocno, że Zabielski zmuszony był łapać piłkę na raty. Rozpoczął się wyścig po zwycięską bramkę oraz dobre nastroje przy wielkanocnym stole, a że wrocławianie nie rezygnowali, znów na Stadionie Miejskim zrobiło się ciekawie. Przyjezdnych w 81 minucie po przymiarce Bartosza Szepety uratował słupek, a chwilę później Skuza poradził sobie ze strzałem z bliska Mateusza Stempina.
Ślęza odprawiona zostać mogła w 84 minucie, kiedy Lewandowski przestrzelił z 4 metrów. Końcówka należała jednak do przyjezdnych. 180 sekund przed końcem z bliska piłkę do siatki włożył nam kapitan żółto-czerwonych, Adrian Niewiadomski, zaraz po tym, jak futbolówkę z pustej bramki wybił głową Krawczun, także po główce, Filipa Olejniczaka. Kropkę nad „i” postawił w doliczonym już czasie gry właśnie Olejniczak, z zimną krwią kończąc sytuację sam na sam ze Skuzą.
MKS Kluczbork – Ślęza Wrocław 2:4 (1:1)
Bramki: 36′ Lewandowski, 71′ Nykiel – 28′ Kluzek (karny), 54′ Muszyński (głową), 87′ Niewiadomski, 90′ Olejniczak
Żółte kartki: Traczyk, Muszyński – Jaszczak
MKS: Skuza – Dyr, Krawczun, Jelonek, Nitkiewicz (k) – Lewandowski, Szepeta, Nykiel, Jaszczak, Jantos – Krauz (62. Zatorski)
Trener Dariusz Surmiński
Ślęza: Zabielski – Kotyla, Bohdanowicz (46. Olejniczak), Lewkot, Traczyk (90. Berkowicz), Kluzek (74. Stempin), Molski (72. Repski), Niewiadomski (k), Muszyński, Niemieninek, Tomaszewski
Trener Grzegorz Kowalski
Widzów 500