Dominik Lewandowski na założenie wyjściowego garnituru czekał prawie półtora miesiąca. Nasz 19-latek po raz ostatni w tunelu pojawił się 14 września przeciwko Stali Brzeg. W ostatnią sobotę w 5 minut podciągnął dorobek zawodników ofensywnych. W odstępie 180 sekund zdobył dwa gole, czyli tyle, ile jego koledzy z przodu od początku sezonu.
– Przed meczem ustaliliśmy taki schemat, że piłka, która trafia na długi słupek zbijana jest do środka. Nie było w tym żadnego przypadku i każdy wiedział gdzie ma się znaleźć. Ja tylko przyłożyłem nogę i skończyłem tę akcję. Przy drugim golu także podawał mi Tomek Dyr. Wiedziałem i czułem zawodnika gości na plecach, ale udało mi się przełożyć piłkę na lewą nogę i trafiłem po krótkim słupku. Moja skuteczność nie była dzisiaj stuprocentowa. Miałem jeszcze jedną świetną, można powiedzieć stuprocentową okazję. Minąłem bramkarza i chciałem uderzyć z ostrego kąta, ale nie zachowałem zimnej krwi i nawet nie udało się odegrać do chłopaków. Faktem jest, że zbyt mocno wypuściłem sobie piłkę będąc sam na sam – opisuje swoje wyczyny z meczu ze Stilonem Gorzów Wielkopolski nasz pomocnik.
– Mieliśmy świadomość tego, że nasza skuteczność nie stała na najwyższym poziomie, lecz staramy się na treningach poprawiać ten element i dziś przyniosło to efekty. Ciężko pracowałem na powrót do zespołu i czekałem na swoją szansę, dostałem ją i wykorzystałem jak najlepiej potrafiłem. Przysłowiowa palma nam jednak nie odbije. Zdawaliśmy sobie sprawę jak ważny był to mecz, ale już cas myśleć powoli o następnym, gdyż punkty są nam bardzo potrzebne – mówił bohater sobotnich zawodów.
Zdjęcie: Kluczborski „Lewy” i 2:0 dla MKS-u.