18 października, godzina 10:30. Biało-niebiescy grupują się do pierwszego po wodzą trenera Tomasza Kulawika treningu. Tymczasem nowy coach MKS-u spokojnie rozstawia treningowe znaczniki, po czym bierze swoich podopiecznych do zamkniętego kręgu, by ustalić i przekazać im warunki wzajemnej współpracy. Te oczywiście znamy, ale niech pozostaną na linii kadra – trener, choć przyznać musimy, że były one nad wyraz niespodziewane, przynajmniej dla naszych chłopaków.
– Wczoraj tylko przedstawiłem się drużynie i dziś tak naprawdę zaczęliśmy pracować – zapowiadał w środowe przedpołudnie nowy coach MKS-u. – Kiedy grałem w piłkę obowiązywała zasada, że im więcej "drzesz ryja", tym mniej biegasz po boisku, ponieważ koledzy z drużyny podpowiedzą ci i skorygują to, jak masz się ustawiać. Tutaj to wprowadzimy i porządna komunikacja w zespole musi zacząć funkcjonować – uczulał piłkarzy na wstępie zajęć coach MKS-u.
Zanim do tego doszło, uporządkowaliśmy kwestie marketingowe, ponieważ wstępna prezentacja ikony "Białej Gwiazdy" wymagała i zdecydowanie zasługiwała na lepsze fotograficzne ujęcie. – Absolutnie proszę się tym nie przejmować, ja naprawdę tak wyglądam – rozładował poznawcze napięcie trener Kulawik.
Jeszcze zanim nasi drugoligowcy wybrali się pracować na treningowym "lotnisku", "pierwszemu po Bogu" zadaliśmy podstawowe w tej sytuacji pytania.
Dlaczego akurat MKS Kluczbork?
– Od pewnego czasu śledziłem to, jaka jest tutaj sytuacja. Dwa tygodnie temu wysłałem do klubu swoje CV, rozmawiałem z dyrektorem klubu i podjęliśmy wstępne rozmowy o współpracy, choć wszystko rozegrało się w zasadzie właśnie w tym tygodniu.
I w co się pan wpakował?
– Wiedziałem, że jest tutaj drużyna, która potrafi grać w piłkę, tylko trzeba wydobyć z niej to, żeby była bardziej skuteczna i ten potencjał, który ma. Sytuacji w tych meczach, które oglądałem stworzyła sobie bardzo dużo, a podstawową kwestią jest to, żeby do zawodników powróciła świadomość ich wykorzystywania.
Malkontenci się jednak znajdą, "że to, że tamto"?
– Uważam, że akurat tutaj, w Kluczborku, kibice powinni iść zawsze za drużyną. To jest klub, który grał w 1 lidze i powinien być za każdym razem pozytywnie odbierany, gdyż w regionie osiągnął bardzo, bardzo dużo, a to zawsze trzeba i należy uszanować.
Wróćmy do kwestii sportowych. Mankamentem – chyba podstawowym – zespołu jest to, że nie potrafi dowozić prawie pewnych wygranych do końca.
– Zgadza się. Jest mnóstwo bramek straconych właśnie w tych końcówkach. Przykłady ROW-u i Gwardii są tylko tego potwierdzeniem. 80 minuta nie stanowi jeszcze o wygranym meczu. Ta świadomość umyka gdzieś zawodnikom i powoduje w efekcie brak zwycięstw.
Należy rozumieć, że przychodząc na Sportową, trener ma receptę na te nasze bolączki?
– Chciałbym to wdrożyć i czy najbliższe mecze już to pokażą, to się przekonamy. Tyle mogę teraz tyko powiedzieć.
Czy pomogą w tym setki występów jako rozgrywający w najwyższej lidze w Polsce?
– Tak naprawdę, to nie grałem tylko na bramce i na prawej obronie (śmiech).
Nie mamy się co czarować. W zespole nie ma teraz typowego "playmakera", którym był do czerwca Rafał Niziołek, którego dyspozycja decydowała o obliczu drużyny. Co teraz z tym fantem począć?
– Pytanie jest takie, jak taka drużyna będzie grała bez takiego zawodnika i czy będzie w stanie wykreować takiego piłkarza? Wymagania od takiej osoby będą ogromne i nie zawsze jest to takie pewne, czy to się po prostu uda. Zespół musi zacząć najpierw dobrze funkcjonować jako całość i na tym będę chciał się na razie opierać. Moi zawodnicy muszą teraz wiedzieć, co mają do zrobienia w każdym meczu.
W Kluczborku więcej jest do zyskania, niż do stracenia?
– Zawsze jest coś do zyskania. Człowiek cały czas się uczy i każde nowe doświadczenie jest bardo ważne i cenne.
Zarząd kubu postawił chyba jakiś konkretny cel, może ultimatum?
– To żadna odkrywcza sprawa. Chcemy i musimy punktować. Powtórzę to, co już mówiłem. Sytuacji jest sporo i tylko kwesta to umiejętnie je wykorzystać.
Niektórzy przedstawiciele władz MKS-u oraz także fachowcy z trybun twierdzą, że potencjał klubu mieści się w granicach pierwszej piątki 2 ligi. Prawda to, czy fałsz?
– O tym się wszyscy przekonamy. Ja muszę dobrze poznać drużyną, a ona mój warsztat. Dopiero wtedy będę mógł podjąć decyzję o tym, na co nas tak rzeczywiście stać. Dysponujemy gronem zawodników, którzy muszą udowodnić, że są jeszcze gdzieś potrzebni, no i na przykład pójść grać wyżej. Myślę, że takie ambicje wśród nich są, ale muszą przede wszystkim złapać stabilną formę. (rozmawiał Jacek Nałęcz)
fot. http://mkskluczbork.pl