- PIERWSZA DRUŻYNA PRZYPIĘTY

Jak Feniks z popiołów. Ślęza Wrocław – MKS Kluczbork 2:3 (2:0)

Biało-niebiescy zawody na “Oławce” zaczęli tak, jakby jeszcze drzemali w autokarze. Gospodarz praktycznie robili co chcieli, a że przy okazji byli skuteczni… Już dwa pierwsze celne strzały zawodników Ślęzy zatrzymały się w siatce, a zajęło im to raptem niecałe 20 minut. Obie akcje odbyły się na prawej stronie. Najpierw dośrodkowanie Mateusza Stempina głową na gola zamienił Szymon Lewkot, a na 2:0 uderzeniem po ziemi podwyższył Maciej Matusik.

Trener Jan Furlepa zareagował natychmiast. Zanim upłynęły dwa kwadranse zdjął z placu gry Michała Mazura i Bartosza Włodarczyka, co pozwoliło zatrzymać niekorzystny trend i naturalnie wynik. Ten do przerwy mógł być znacznie wyższy i konia z rzędem temu, kto w takich okolicznościach postawiłby na naszych chłopaków choćby pół funta kłaków. Miejscowych pod naszą bramką czasami trochę ponosiło lub między słupkami dobrze ustawiał się Jakub Szymański, i tak dotrwaliśmy do przerwy.

To, co wydarzyło się po zmianie stron najlepiej zrecenzował twitterowy serwis wrocławskiego klubu: – Zimny prysznic w ciepłe popołudnie… Druga połowa rodem z najgorszych koszmarów. Kluczborskie demony nad kameralną “Oławką” krążyć zaczęły wraz z gwizdkiem na drugą połowę. MKS wręcz rzucił się na rywala i już w 48 minucie złapał kontakt. Do odbitej przez stojącego w bramce Piotra Zabielskiego piłki dopadł Jakub Ryś i wróciliśmy do gry. Ludzie Grzegorza Kowalskiego zanim zdołali się otrząsnąć, dostali cios numer dwa.

W lewym narożniku zawalczył wprowadzony na zmianę Norbert Jaszczak i próbował lobować niewielkiego wzrostem golkipera “Ślęzan”. Futbolówka trafiła jednak w poprzeczkę, ale jej lot dobrze obliczył  – również zmiennik – Patryk Palat i wpakował ją do siatki. Był to klasyczny powrót z bardzo dalekiej podróży i co tu dużo mówić, wywołał wstrząs w szeregach wrocławian. Później na placu gry trwało jedno wielkie przeciąganie liny, oni już bali sią nas, a my czekaliśmy na rozwój wypadków… dopóki znów nie zadziałał nos naszego szkoleniowca.

Ten na ostatnie dwa kwadranse posłał w bój Kamila Jurasika, który okazał się podręcznikowym wręcz jokerem. Kiedy wydawało się, że wyciągnięcie się z bagna i podział punktów nie byłby w zasadzie taki zły, w 88 minucie Kluczbork wyprowadził uderzenie nokautujące. Kamil Nitkiewicz idealnie dośrodkował do wbiegającego w piątkę Jurasika, a ten z woleja zakończył sobotnią podróż z piekła do nieba.

Ślęza Wrocław – MKS Kluczbork 2:3 (2:0)

Bramki: Szymon Lewkot 13, Maciej Matusik 19 – Jakub Ryś 48, Patryk Palat 51, Kamil Jurasik 88

Żółte kartki: Jantos, Kolbusz, Palat – Pisarczyk

MKS: Szymański – Orłowicz, Gierak (k), Kolbusz, Nitkiewicz – Jantos (46. Palat), Mazur (23. Herasymow), Nykiel, Włodarczyk (27. Jaszczak), Ryś – Kowalski (60. Jurasik)

Trener Jan Furlepa

Ślęza: Zabielski – Muszyński, Tomaszewski, Niewiadomski (k), Kotyla – Ahmed (80. Niemienionek), Pisarczuk, Stempin (73. Dyr), Matusik, Traczyk (65. Tragarz) -Lewkot (82. Gil)

Trener Grzegorz Kowalski

Sędzia Sławomir Smaczny z Bytomia

Widzów 250