Biało-niebiescy bardzo dobrze weszli w mecz na Pniówku i szkoda, że dwudziestu minut dominacji na boisku nie udokumentowali golem. Najbliżej był Norbert Jaszczak, który dwa razy próbował uderzeń z dystansu i raz nawet trafił w słupek. Później do głosu zaczęli dochodzić miejscowi, ale nie zdołali wypracować sobie jakiejś stuprocentowej okazji. Wyręczył ich tuż przed gwizdkiem na przerwę Kamil Nitkiewicz, który w ogromnym zamieszaniu pod bramką skierował futbolówkę do własnej siatki.
Taki obrót sprawy spowodował, że po zmianie stron podopieczni Grzegorza Łukasika nie kwapili się zbytnio do ataków. Nasi futbolówką “klepali”, a pawłowiczanie przy pierwszej lepszej nadarzającej się okazji kontrowali. Zanim zegar wyświetlił 60 minutę akcja Kamila Glenca na lewej stronie zakończyła się podwyższeniem prowadzenia, a egzekucję z piątego metra wykonał na nas no któż inny, jak nie Wojciech Caniboł.
Biorąc pod uwagę prezentowane cwaniactwo weteranów trzecioligowych boisk, spotkanie można było praktycznie uznać za zakończone. Gra przeniosła się bowiem do środka pola i momentami z placu gry zaczęło zwyczajnie wiać nudą. Końcowy gwizdek chyba wszyscy przyjęli z ogromna ulgą, wobec całkiem dobrej pory na rozpoczęcie właściwej części pięknego, wrześniowego weekendu.
GKS Pniówek 74 Pawłowice Śląskie – MKS Kluczbork 2:0 (1:0)
Bramki: Nitkiewicz 43 (samobójcza), Caniboł 58
Żółte kartki: Weis, Musioł – Ryś, Kolbusz
MKS: Szymański – Orłowicz, Gierak, Kolbusz, Nitkiewicz (k) – Włodarczyk (82. Luptak), Herasymow, Ryś (57. Szepeta), Jaszczak (65. Nykiel), Palat (57. Jantos) – Kowalski
Trener Dariusz Surmiński
GKS Pniówek: Gocyk – Glenc (90. Łaski), Szary, Zalewski, Paleczny – Morcinek (66. Trąd), Siwek (66. Dzida), Musioł, Weis, Hanzel (79. Waśkiewicz) – Caniboł
Trener Grzegorz Łukasik