Podsumowanie
Jajeczko, jajeczkiem, ale czym pościł, lub karmił trener Jan Furlepa swoich zawodników przed wielkosobotnim meczem, o to spytamy później. Faktem jest, że wicelider 2 ligi przez dwadzieścia kilka minut nie za bardzo wiedział, co się na tej kluczborskiej ziemi wyprawia.
MKS bardzo szybko zdobył dwie bramki, ale i tak nie spuszczał z tonu. Po kolei jednak… Już w 12 minucie piłkę z rzutu wolnego bił Kamil Nitkiewicz. Odległość od bramki wynosiła jakieś 40 jardów. Kapitan naszej jedenastki zdecydował się na posłanie na długi słupek, takiego „opadającego liścia”, doskoczył do niego Adrian Klepczyński i nabił Huberta Antkowiaka, który otworzył wynik.
Niespełna 10 minut później padł gol numer dwa. Tym razem podającym w gąszcz 5 metrów był Klepczyński, a show naszych obrońców zakończył się w siatce rywala za sprawą celnej główki Tomasza Górkiewicza. Na dokładkę, w 33 minucie, z narożnika pola karnego huknął Konrad Zaradny i tylko dzięki świetnej paradzie Huberta Gostomskiego RKS nie stracił trzeciego gola. Kapitalnie w 38 minucie mierzył Krzysztof Bodziony, lecz minimalnie chybił z 20 metrów. Na tym koncert biało-niebieskich tej części gry należałoby zakończyć. Strzał z 43 minuty Mateusza Zająca odnotować jednak należy, choć minimalnie poszybował około pięć centymetrów nad poprzeczką.
Początek drugiego rozdania już taką maliną nie był, choć zawody mogły tak naprawdę skończyć się w 57 minucie. Wówczas to Nitkiewicz świetnie przymierzył, futbolówka zmierzała w samo okienko, i Bóg wiedzieć jak Gostomski ją wypiąstkował. Co się odwlecze… ponieważ MKS grał dalej swoje.
Kolejny kocioł pod bramką przyjezdnych zakończył Bodziony w 63 minucie. „Bodzio” idealnie obsłużył wycofaną na szesnastkę piłkę i zapakował ja w prawy róg. Kandydat do awansu był w tym momencie na kolanach! Nad dalszymi fragmentami zawodów próżno się już rozpisywać. Wprawdzie Jakub Rolinc w 89 minucie poprawił wynik wyprawy swojej ekipy na Opolszczyznę, ale nie miało już to praktycznie większego znaczenia.
Widzów 1200 (200 kibiców gości)