Marko błysnął, MKS wygrał! Podlesianka pokonana 3:0!
MKS Kluczbork wybrał się do Katowic, by zmierzyć się z tamtejszą Podlesianką. Od początku spotkania to gospodarze ruszyli do ataku, szukając swoich szans głównie wrzutkami z lewej strony.
W pierwszej części wyróżnić można strzał głową Alana Lubaskiego, który po dośrodkowaniu z lewej strony, uderzył, na szczęście piłka minęła słupek naszej bramki. Swoich sił próbował też Kajetan Kunka, jednak Dariusz Szczerbal był na posterunku. Z prawej strony poszedł jeszcze centrostrzał, który również został opanowany przez Dariusza Szczerbala.
Z naszej strony aktywny był Michał Maj – jego uderzenie z 16 metra świetnie przeniósł nad poprzeczką bramkarz Podlesia Artur Tamanek, a kolejny jego strzał został zablokowany. Bramkarza miejscowych próbował zaskoczyć Neison, jednak bez efektu. Najlepszą okazję miał Kacper Ćwielong – w polu karnym miał szansę na uderzenie, jednak zawahanie sprawiło, że strzał został ostatecznie zablokowany.
Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowo. Dużo biegania, walki, szybkich przejść – ale koneserzy pięknej gry mogli czuć niedosyt.
Woda z lodowca i trafione zmiany
W przerwie trener przeprowadził męską rozmowę i sięgnął po rezerwy. Na boisku nie pojawili się już Ćwielong i Wojtyra – w ich miejsce weszli Konrad Janicki i Marko Zawada. Zmiany okazały się strzałem w dziesiątkę. Trener, zapytany po meczu, skąd taki nos do zmian, zażartował, że przeczyścił go „wodą z lodowca”. Oby częściej!
Już w 51. minucie Marko Zawada wyprowadził MKS na prowadzenie – uderzenie z bliska, bez żadnych wątpliwości. Sześć minut później znów Marko, tym razem rajd prawą stroną, wejście w pole karne i faul. Rzut karny. Niestety, Patryk Tuszyński w 59. minucie posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. Gospodarze złapali oddech i ruszyli do przodu.
Było nerwowo – cenctrostrzały, wrzutki, stałe fragmenty, ale nasza obrona wytrzymała napór. Gospodarze domagali się kilku rzutów karnych za domniemane ręki – skończyło się na trzech żółtych kartkach dla ich ławki. Kibice, którzy w pierwszej połowie pięknie dopingowali, zaczęli okazywać frustrację. Sędzia liniowy musiał przetrwać lokalny „śmigus-dyngus”.
Cios za ciosem i zamknięcie meczu
Szybkie wyjścia MKS-u – raz Neison, raz Konrad Janicki – robiły różnicę. W 77. minucie Bartek Nowotnik faulował szarżującego Janickiego, za co zobaczył drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Gospodarze kończyli w dziesiątkę.
Mimo przewagi liczebnej, to nie było tak, że spokojnie klepaliśmy piłkę. Cofnęliśmy się, przetrwaliśmy trudne chwile – i zadaliśmy decydujące ciosy.
W 88. minucie Neison napędził akcję, Patryk Tuszyński dograł, a Marcel Misztal uderzył – piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki i było 2:0!
Chwilę później – najpiękniejsze, co wydarzyło się tego dnia w Katowicach. Konrad Janicki z prawej strony idealnie wrzuca piłkę, a Marko Zawada z 8-9 metra, z pierwszej piłki, z powietrza – petarda. Facebook komentował: „gol petarda” – trudno się nie zgodzić. Marko z Konradem umawiali się na takie zagranie – i słowa dotrzymali.
3:0, drugi mecz z rzędu na zero z tyłu, pięć goli zdobytych i tylko 5 punktów do barażowego miejsca. Gramy dalej.
MKS: Szczerbal – Maj, Trojanowski, Napora, Nowak, Neison, Misztal, Lewandowski (90′ Wienczek), Wojtyra (46′ Zawada), Tuszyński (90′ Sluga), Ćwielong (46′ Janicki)
Bramki: 0:1 – Zawada 51′, 0:2 – Misztal 88′, 0:3 (90+ Zawada)