- PIERWSZA DRUŻYNA PRZYPIĘTY WOKÓŁ KLUBU

Do szczęścia zabrakło 4 minut, ach ta skuteczność!

Wyjazdowe spotkanie w Turzy Śląskiej było dla nas wielką zagadką. Analogicznie jak w zeszłym sezonie przed meczem padało i każdy się zastanawiał czy to spotkanie się odbędzie. Mecz się odbył i zakończył remisem 2:2, ale warunki do gry były fatalne.

Początek spotkania okazał sią dla nas bardzo dobry, bo już od 6 minuty prowadziliśmy po strzale z rzutu karnego. Jego wykonawcą był sam poszkodowany Dawid Wojtyra. Nasza przewaga nie podlegała dyskusji, w kierunku naszej bramki piłka może poleciała ze 2 razy. Natomiast nasza drużyny miała masę okazji do zdobycia gola. Niestety raziliśmy nieskutecznością i brakowało ostatniego podania. Bramkę gospodarzy ostrzeliwali: Neison, Patryk Wiszniowski, Maksymilian Nowak, Krzysztof Napora, Michał Maj, ale nic nie chciało wpaść do bramki gospodarzy. Gospodarze mieli okazję w 43 minucie, kiedy wydawało się, że piłkę opanował Mateusz Lechowicz, tą jednak zdołał mu zabrać Jakub Jeleń (tak to syn byłego reprezentanta Polski, Ireneusza), ale jego strzał minął prawy słupek naszej bramki. 

Pierwsza polowa pod nasze dyktando, gospodarze bez argumentów. Na drugą część wyszliśmy bez zmian, natomiast w drużynie gospodarzy pojawiły się dwie nowe twarze. Do 60 minuty utrzymywał się dotychczasowy obraz, czyli MKS przeważał i próbował podwyższyć wynik.

Na prawej stronie w naszej drużynie szalał Konrad Janicki, który rozegrał bardzo dobre zawody. Próbował wejść w pole karne i podań do swoich kolegów. Ze środka piłkę rozprowadzał Neison, ale jego podania często były blokowanie przez nisko stojącą obronę Turzy. Z lewej strony piłki do kolegów próbował natomiast dogrywać Maksymilian Nowak, ale gospodarze byli czujni. 

Rozgrywaniu akcji przeszkadzał fatalny plac gry. Ciężki, nasiąknięty wodą, pełen różnych kępek trawy i do tego bardzo wąski. Gospodarze nie bawili się w finezyjne zagrania tylko długie podanie do przodu i szukali swoich szans na wyrównanie. Nadal napieraliśmy, ale strzały choćby Michała Maja, Nasiona były niecelne. W 60 minucie akcję stworzyła dwójka Lewandowski-Janicki, ale uderzenie tego ostatniego wybite prze bramkarza Turzy.

Byłą to przełomowa minuta, gdyż to wtedy gospodarze zaatakowali śmielej i już w 62 było 1:1. Podanie w pole karne, gdzie między obrońców wbiegł Jakub Kuczera i pokonał Marcina Kaczmarczyka. Gospodarze nabrali wigoru i nadal nękali naszą defensywę, ale bez efektu.

Nasz zespół ruszy i w 68 minucie piłka z lewej strony została posłana w pole karne i spadła tuż przed zaskoczonym Dominikiem Lewandowskim, ach szkoda. 

Gospodarze w 70 minucie serwują kolejną “świeżą krew” na plac gry i poczynają sobie coraz odważniej. Nasz trener reaguje w 75 minucie i mamy podwójną zmianę, a boisko opuścili Lewandowski i Janicki, weszli Molis (debitu) i Patryk Tuszyński.

W 84 minucie wyszliśmy na prowadzenie za sprawą Patryka Tuszyńskiego. Z rzutu rożnego piłkę w pole bramkowe posłał Patryk Wiszniowski, a piłkę pod porzeczkę głową skierował Tuszyn.

Gospodarze dążyli do wyrównania i ta sztuka udał się im w 90 minucie. Piłka wrzucona w pole karne MKS-u, Mateusza Pawlaka nie upilnowali nasi obrońcy i padł drugi gol dla gospodarzy.

Gospodarze mogli nawet podwyższyć, ale akcję faulem zatrzymał Michał Maj, za co obejrzał drugi żółty kartonik i to spotkanie kończyliśmy w 10.

KS Unia Turza Śląska – MKS Kluczbork 2:2 (0:1)

Bramki: 0:1 Wojtyra 6′, 1:1 Kuczera 62′, 1:2 Tuszyński 84′, 2:2 Pawlak 90;

MKS: Kaczmarczyk – Grolik, Lechowicz, Maj, Napora, Neison (87′ Zawada), Wiszniowski, Nowak, Lewandowski (75′ Tuszyński), Wojtyra (87′ Sluga), Janicki (75′ Molis)