- PIERWSZA DRUŻYNA PRZYPIĘTY WOKÓŁ KLUBU

Przerwana passa – osłabiona drużyna walczyła dzielnie, nie zabrakło też kontrowersji!

Po meczu niewykorzystanych szans, ale pełnym zaangażowania z naszej strony z Pawłowic wróciliśmy bez punktów. Sytuacje do zdobycia gola były, jednak brakowało nam szczęścia, a swoje też dołożył prowadzący to spotkanie. 

Jedyny gol padł już w 8 minucie meczu za sprawą Filipa Lachendro, który z bliskiej odległości wpakował piłkę do naszej bramki.  Gospodarze w pierwszej połowie oddali na naszą bramkę trzy celne strzały, ale w naszej bramce fantastycznie spisywał się Błażej Sapielak.

Przejdźmy jednak do poczynań naszej drużyny. Do tego spotkania przystąpiliśmy osłabieni personalnie, kontuzje Patryka Tuszyńskiego i Dawida Wojtyry, a przed samym meczem niedyspozycję zgłosił Michał Maj.

Pierwsza połowa to totalna nawałnica na bramkę Pniówka. Gospodarze ograniczali się do wybijania piłki, która jak bumerang wracała pod nogi naszej drużyny. Co rusz gościliśmy w polu karnym gospodarzy, ale bez efektu bramkowego. Strzały Kamila Bębenka czy Marcela Slugi padły łupem bramkarza GKS-u. Doskonała okazja do wyrównania nadarzyła się w 16 minucie, po dalekim wrzucie z autu przez Marcina Grolika, jeden z naszych obrońców uderzył z bliskiej odległości, ale piłka trafiła wprost w ręce golkipera pawłowiczan. Piłkarsko i taktycznie byliśmy lepszym zespołem, ale szczęście było po stornie gospodarzy.  W 34 minucie mieliśmy pierwszą kontrowersję, w pole karne GKS-u wbiegł Konrad Janicki, nie mógł oddać precyzyjnego strzału, gdyż był popychany ewidentnie przez obrońcę miejscowych, gwizdek arbitra milczał. To wprawiło w osłupienie nie tylko nasz sztab, ale i gospodarzy.

Pod koniec pierwszej połowy jeszcze raz zaatakowali miejscowi, a po 3 doliczonych minutach arbiter zakończył pierwszą część spotkania.

Druga połowa rozpoczęła się ponownie naszymi atakami i w 48 minucie wydawało się, że po strzale jednego z naszych zawodników Patryk Zapała wyciągnął piłkę już zza lini bramkowej. Trwało oblężenie bramki Pniówka, między 75, a 78 minutą wykonywaliśmy pod rząd kiła rzutów rożnych ale ten stały fragment gry nie dał nam upragnionego gola. Na przedpolu rządził Zapała, który skutecznie interweniował uniemożliwiając piłce dotarcie do naszych zawodników.

Gospodarze szukali gry z kontry i po jednym z takich ataków na strzał zdecydował się wprowadzony na boisko David James, a piękną paradą popisał się Błażej Sapielak.

Pan Szydełko doliczył 5 minut do podstawowego czasu gry. Jednak chwilę po tym mieliśmy kontrowersję numer dwa.

W doliczonym czasie gry piłkę do bramki przeciwnika skierował Konrad Janicki, ale arbiter dopatrzył się faulu Marko Zawady na przeciwniku i gola nie uznał. Sam Marko po meczu powiedział: … nawet go nie dotknąłem, przebiegłem koło niego a on upadł… 

Po doliczonych 6 minutach Rafał Szydełko zakończył to spotkanie. Naszym zawodnikom nie można było odmówić waleczności i konsekwencji w dążeniu do zmiany wyniku.  Po meczu długo do swoich zawodników przemawiał nasz trener, ale co im powiedział to pozostanie ich tajemnicą.

Zazwyczaj nie odnosimy się do pracy sędziów, uznając, że jest to integralna część piłkarskich zmagań. Biorąc pod uwagę, jak ważne były sędziowskie decyzje w kluczowych momentach spotkania, nie sposób było przejść obok tego obojętnie. Jednak tym razem uczynimy podobnie, bo co to da?

GKS Pniówek 74 Pawłowice – MKS Kluczbork 1:0 (1:0)

Bramki: 1:0 Lachandro 8′

Sapielak: Lechowicz, Trojanowski, Grolik, Napora (Zawada), Neison, Wiszniowski, Lewandowski (Molis), Sluga (Ćwielong), Janicki, Bębenek (Nowak)